wtorek, 12 marca 2013

Rozdział pierwszy.

Witam ;). W końcu nadszedł czas na pierwszy rozdział! Mam nadzieję, że się Wam spodoba :).
Betą na stałe zostaje Kaminaka i myślę, że dobrze będzie nam się pracowało.

Cały rozdział ukaże się po kliknięciu w zakładkę "Więcej" ;).




- Hermiona? Hermiona!
Usłyszała znajomy głos i niewyobrażalny ból natychmiast ustał. Przestała krzyczeć i otworzyła oczy, by zamiast czarnych włosów, ujrzeć wszechogarniający mrok .
- Ron? – spytała niepewnie.
Usiadła i momentalnie poczuła oplatające ją, znajome ramiona.
- Już jest wszystko dobrze. To był tylko zły sen. – usłyszała męski głos.
To nie była tylko mara senna. Oboje dobrze o tym wiedzieli. Prześladowały ją wspomnienia. Mimo że wojna skończyła się ponad rok temu, straszne obrazy wciąż nawiedzały ją w snach.
- Przepraszam – westchnęła. - Ostatnio nie daję ci się wyspać.
Obróciła się do rudowłosego i musnęła wargami jego usta.
- Przestań. To nie twoja wina – pogłaskał ją po policzku. – Lepiej chodźmy już spać.
Posłusznie wtuliła się w jego tors i zamknęła oczy. Usilnie starała się zastąpić złe wspomnienia, tymi dobrymi. Otrzymanie listu z Hogwartu. Kupno różdżki. Pokonanie trolla razem z Ronem i Harrym, co było początkiem ich przyjaźni. Bal, na który poszła z Wiktorem Krumem. Pierwszy pocałunek z Ronem. Potem nastąpił sen.

***
***

Gdy się obudziła, Rona nie było w łóżku. Szybko włożyła szlafrok i chwilę później znalazła się w zatłoczonej już kuchni. Strasznie się zdziwiła widząc Rona przygotowującego śniadanie, a nie tak jak zwykle Molly.
- Dzień dobry wszystkim! – przywitała się radośnie.
Osoby siedzące przy stole zamilkły na jej widok i popatrzyły na nią badawczo. Jedynie Harry spuścił oczy. Czyli Ron powiedział o jej nocnym koszmarze. Świetnie, niedługo wyślą ją do świętego Munga. Ledwo kryjąc frustrację podeszła do chłopaka i objęła go.
- Dzień dobry, kochanie – cmoknęła go w policzek. – Od kiedy gotujesz, co?
Ron zaczerwienił się i wymamrotał:
- No wiesz, dziś jest twój wielki dzień.
- Dziękuję - uśmiechnęła się promiennie. - Chętnie zjem twoje naleśniki. – dodała i usiadła do stołu ignorując spojrzenia całej rodziny Weasleyów oraz Harry’ego.
Na blacie leżał najnowszy numer Proroka Codziennego. Hermiona chwyciła go i przeczytała nagłówek:

Kto będzie nowym Ministrem Magii?

Pod nim widniało zdjęcie ministerstwa. Dziewczyna szybko przeczytała tekst, by po chwili z oburzeniem odrzucić gazetę.
- Doprawdy, to niedorzeczne, że biorą pod uwagę osobę Lucjusza Malfoya, jako nowego Ministra – żachnęła się. – Przecież on powinien siedzieć w Azkabanie!
- I byłby tam, gdyby nie Narcyza – mruknął Harry. – Jakby nie patrzeć, to ona uratowała mi życie.
Hermiona przewróciła oczami.
- Ze strachu o swojego syna! Ty nie miałeś dla niej żadnego znaczenia! – krzyknęła.
Pan Weasley popatrzył karcąco na wzburzoną dziewczynę i powiedział ostrożnie:
- Dzieci, spokojnie. Zamiast się kłócić, cieszmy się z twojego awansu, Hermiono.
Brunetka uśmiechnęła się niepewnie.
- Przepraszam – powiedziała. – Po prostu na samą myśl o pracy z Malfoyem...
- Rozumiem – przerwał jej Ron, kładąc przed nią talerz z gorącymi naleśnikami – Ja też byłbym wkurzony, gdybym miał mu usługiwać.
- Ron, ja będę asystentką Ministra, a nie jego służącą – poprawiła chłopaka.
- Co za różnica – mruknął cicho.
Gdy usiadł obok niej, Hermiona dźgnęła go łokciem.
- Słyszałam – powiedziała i zabrała się do jedzenia.

***

- Spóźnimy się! – jęknęła Hermiona.
Była już za pięć ósma. Za pięć minut powinna stawić się w gabinecie samego Ministra Magii, a ona czekała na Rona, który jak zwykle nie mógł znaleźć swojej szaty. A przecież wystarczyłoby zwykłe Accio. Oczywiście tylko ona o tym pomyślała. W takich sytuacjach jego roztrzepanie było bardzo irytujące. W normalnych okolicznościach byłoby to słodkie, ale teraz...
Przerwała rozmyślania widząc rudowłosego, który właśnie zbiegał ze schodów, prawie potykając się o własne nogi. Weszła do kominka, uważając, by nie pobrudzić nowej suknii, po czym zwróciła się do Rona:
- Podaj mi proszek.
Chłopak wziął woreczek w rękę i zmrużył brwi.
- A może jakieś ‘proszę’?
Hermiona przewróciła oczami. On jest chyba niepoważny! Dlaczego tylko ona miała takie problemy? Ginny z Harrym fiukneli już dziesięć minut temu!
- Ronaldzie Weasley, jeśli spóźnię się do pracy, będzie to tylko i wyłącznie twoja wina – oświadczyła chłodno.
Podziałało. Niemal natychmiast podał jej proszek. Dziewczyna wzięła dużą garść, po czym sypnęła nim i krzyknęła:
- Ministerstwo Magii!
Szybko zamknęła oczy i usta, by popiół się do nich nie dostał i znalazła się w pełnym ludzi budynku. Pośpiesznie wyszła z kominka i zaczęła rozglądać się za Ronem. Po chwili ujrzała go przy Flosritudzie Viper. Kolejny raz. Czy ta żmija nigdy się od niego nie odczepi?! Jej irytacja sięgnęła zenitu, gdy blondynka strzepnęła niewidoczny piłek z jego ramienia. Chrzanić awans. Podeszła do nich i  bezceremonialnie wepchnęła się między swojego chłopaka, a tę ryżą wywłokę.
- Kotku, muszę już lecieć. Wiesz, nowy Minister czeka. – Uśmiechnęła się słodko i pocałowała zdezorientowanego chłopaka prosto w usta. Odwróciła się i udała zaskoczenie. – O, Flosritudo, jak miło cię widzieć! Przepraszam, że cię nie zauważyłam, ale wiesz jestem taka zestresowana tym całym awansem...
Viper zacisnęła usta w wąską linię.
- Rozumiem. Dobrze, że masz Rona. Pewnie cię wspiera – powiedziała oschle.
- Ależ oczywiście! – krzyknęła. – Nie wiem co bym zrobiła bez mojego mężczyzny. – tu uniosła dłoń, by pogłaskać rudowłosego po policzku.
Hermiona popatrzyła na Rona. Jego oczy prawie wyskoczyły z oczodołów. Zdecydowała zakończyć całe to przedstawienie.
- Wybaczcie, ale muszę już was zostawić – uśmiechnęła się promiennie. – Ron, spotkamy się na obiedzie?
- Jasne – wymamrotał.
Brunetka ciesząca się z tej wygranej bitwy oddaliła się z uśmiechem na ustach i po krótkim czasie znalazła się w windzie, by wjechać na poziom pierwszy. Ucieszyła się, widząc w niej Amicę Dulcis - swoją przyjaciółkę, z którą pracowała w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów.
- Hermiona! – przytuliła ją. – Jak się czujesz?
- Jestem trochę zdenerwowana – przyznała rumieniąc się.
Rudowłosa wytrzeszczyła oczy.
- Trochę?! – krzyknęła i tym momencie brunetka ucieszyła się, że są same w windzie. – Dziewczyno, będziesz pracowała z samym Ministrem! Połowa z nas nie będzie miała okazji zamienić z nim nawet słowa...
- No cóż. W takim razie będę twoim pośrednikiem – zaśmiała się. – Drugi poziom, tak?
- Oczywiście, tak jak zwykle – Amica skrzywiła się nieznacznie.
- Macie coś dziś ciekawego? – spytała z zainteresowaniem.
Dziewczyna zaczęła przeglądać plik kopert, które jak dotąd trzymała pod pachą.
- Jeszcze nie przeglądałam tych akt, ale... Ale z tego co widzę, to same nudy – westchnęła.
- Może jutro będzie lepiej. – Pocieszyła przyjaciółkę, która musiała już wyjść z windy.
Po krótkim czasie dotarła na pierwszy poziom. Z głośno bijącym sercem podeszła do ciemnych, drewnianych i bogato zdobionych drzwi.Widniał na nich wykonany ze złota napis:

Minister Magii

Pod nim powinno znaleźć się nazwisko osoby pełniącej ten urząd, jednak go nie znalazła. Najwidoczniej wciąż było to tajemnicą. Wzięła głęboki oddech i delikatnie zapukała. Usłyszała chłodny i jak zwykle opanowany głos Sapienty Ratio z Personelu Pomocniczego.
- Proszę.
Drżącą ręką chwyciła mosiężną klamkę, gotowa ujrzeć za drzwiami samego Voldemorta, jednak gdy je otworzyła zobaczyła tylko postać ubraną w obcisłą, sięgającą kolan, czarną sukienkę, w ciasno upiętym koku.
- Spóźniłaś się – stwierdziła.
Hermiona spojrzała na duży zegar stojący po jej prawej stronie. Wskazywał dziesięć po ósmej.
- Przepraszam – mruknęła. – A gdzie jest...
- Minister? – przerwała jej. – Jeszcze go nie ma. Najwidoczniej macie takie same przyzwyczajenia – popatrzyła krzywo na dziewczynę.
- To było moje pierwsze spóźnienie! – zaprzeczyła szybko.
- I oby ostatnie – ucięła Sapienta. – Musisz być odpowiedzialna. Właśnie awansowałaś na stanowisko asystentki samego Ministra Magii. Będziesz jego prawą ręką. Nie możesz zachowywać się jak zakochana nastolatka.
Hermiona powstrzymała się i postanowiła milczeć. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było naprawdę ogromne i robiło wielkie wrażenie. Centralnym przedmiotem było drewniane biurko, które sprawiało wrażenie bardzo starego. Po jego obu stronach stały wielkie regały z licznymi księgami. Obok zegara, naprzeciwko kominka, znajdowała się ciemnobrązowa, skórzana sofa. Wszystko idealnie komponowało się ze ścianami w kolorze cappucino. Trwała tak w milczeniu przez kilka minut i powoli zaczynały ją boleć nogi. Spojrzała na Sapientę i z podziwem stwierdziła, że ta stoi nieruchomo, bez jakichkolwiek oznak zmęczenia. Mimo to, zdecydowała się usiąść na kanapie, która okazała się bardzo wygodna.
- Już się zmęczyłaś? – prychnęła brunetka.
Hermiona puściła tę uwagę mimo uszu. Znała charakter Sapienty i wiedziała, że pod pancerzem oschłości i ogólnego niezadowolenia, kryła się naprawdę wartościowa osoba. Sądziła nawet, że to ona po części załatwiła jej pracę z ważną osobistością. W końcu pracowała w Ministerstwie niecały rok, a nikt z tak krótkim stażem nie objąłby tak poważnego stanowiska, bez niczyjej pomocy.
Mijały kolejne minuty, a świeżo upieczony Minister wciąż się nie zjawiał. Hermiona postanowiła wstać i obejrzeć kolekcję książek poprzednich Ministrów.
- Tylko niczego nie dotykaj. To nie należy do ciebie – ostrzegła Sapienta.
Spojrzała na stare wolumeny z zachwytem. Wiele z nich musiało być pierwszymi wydaniami. Jej uwagę przykuła wielka księga w czarnej oprawie. Już miała po nią sięgnąć, gdy usłyszała trzask drzwi. Niemal natychmiast odwróciła się i zobaczyła stojącą tyłem postać, która właśnie zdejmowała kapelusz i płaszcz. Pierwszym, co ujrzała były płowe, blond włosy. Kiedy mężczyzna się odwrócił, jej uwagę przykuły stalowoszare tęczówki. Wtedy uzmysłowiła sobie kogo widzi.
- Malfoy!?


------------------------
I jak? Może być jak na pierwszy rozdział? ;)

Imiona osób pracujących w Ministerstwie wymyśliłam i mają ona podłoże czysto łacińskie.
Flosrituda Viron - imię powstało z połączenia dwóch słów: flos - kwiat i pulchritudo - piękność ; jej nazwisko znaczy tyle, co żmija.
Amica Dulcis - amica, czyli przyjaciółka; dulcis - słodka.
Sapienta Ratio - sapienta - mądrość, a ratio, to skrót od rationalis, czyli racjonalna.



5 komentarzy:

  1. Lubię, kiedy Malfoy pojawia się tam, gdzie nikt go nie chce ;) Jestem bardzo ciekawa co wyniknie z tej "współpracy"
    Dodatkowo mam nadzieję, że Hermiona pozbędzie się tych koszmarów. Nie chciałabym, żeby tak się z nimi męczyła.

    Ogólnie rozdział mi się podobał, tylko brakowało mi bardziej rozbudowanych opisów. ;)

    Czekam na następną część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak ja lubię komentarze, w których można w ogóle o czymś poczytać :D.

      Z opisami zawsze mam problem. Nie umiem się na nich "rozpisać" xD.

      Następna część w okolicach Wielkanocy ;).

      Usuń
  2. Dzięki za komentarz, jednak nie zrozumiałam jaką betę ? http://destiny-love-vampires.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział, spodobał mi się :)
    Jestem zachwycona nowymi imionami i nazwiskami, widać, że wyszukujesz takich, które po części będą mówić nam o bohaterach :)

    Gnam dalej przez tę historię ;)

    Pozdrawiam!

    ~ Pure - Blood Princess

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ka BUM! Uwielbiam słuchać nutek Yirumy, a zwłaszcza jedna przypadła mi do gustu, na pewno znasz : River flows in you. Jest świetna. <3

      Usuń