wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział drugi.

Cóż mogę rzec? No nic, zapraszam na nowy rozdział ;D.
Dziś bez podkładu.




***

Nie wierzyła własnym oczom. Tuż przed nią stał Draco Malfoy. Prawie się nie zmienił. Ta sama, sztywna i elegancka postawa. Te same, idealnie ułożone włosy. Ten sam, zarozumiały i wyniosły wzrok. Przez sekundę miała wrażenie, że jest lekko zaskoczony, lecz szybko się opanował i zmierzył ją wzrokiem. Zmarszczył nos i po raz pierwszy od ponad roku usłyszała jego chłodny, a zarazem spokojny głos:
- O, Granger. Co za... niemiła niespodzianka. 
Wypowiedział te słowa z tak wielką dawką uprzedzenia i ironi, że w ciągu tej jednej wypowiedzi cała nienawiść, jaką żywiła do niego, przez ponad siedem lat nauki w Hogwarcie obudziła się ze zdwojoną siłą. 
- Może byłbyś tak uprzejmy, co w gruncie rzeczy jest niemożliwe i powiedział mi, co tutaj robisz? – rzekła, bezskutecznie kryjąc złość.
Złośliwy uśmieszek pojawił się na jego idealnie wykrojonych ustach, co niemal doprowadziło ją do wrzenia.
- A może ty, Granger, powiedziałabyś mi co robisz w moim gabinecie?
Zaniemówiła. Jak to, w jego? Przecież to jest gabinet...
- Ministra Magii, Granger – przerwał jej, jak gdyby wiedział o czym myśli. – A ja nim właśnie zostałem.
Założyła ręce na piersiach i czekała, aż ktoś oznajmi jej, że to jakiś głupi żart.Wprawdzie było już tydzień po mugolskim Prima Aprilis, ale może zapomnieli o tym? Może świętują dopiero teraz? Pomijając fakt, że ten arystokratyczny dupek pewnie nie ma o nim najmniejszego pojęcia. Ale Sapienta? Wszystko, do cholery, ale musi być jakieś wytłumaczenie! Przecież to nie ma kompletnego sensu. Malfoy, były śmierciożerca Ministrem? W głowie się nie mieści.
- Co, Granger? Mowę ci odjęło? – zaśmiał się szyderczo.
Nie wytrzymała. Najzwyklej w świecie nie wytrzymała. Zacisnęła dłonie w pięści i podeszła do niego, nie mając kontroli nad swoim zachowaniem.
- Ty arogancki, egoistyczny, bezczelny... – zaczęła.
Usłyszała jak ktoś chrząka i tylko to uratowało Malfoya przed jej wybuchem złości. Odwróciła się i zobaczyła Sapientę, która ledwo powstrzymywała śmiech. Sapienta i śmiech? To niemożliwe.
- Przepraszam, że przerywam wam tę jakże uroczą pogawędkę, ale myślę, że trzeba przejść do trochę poważniejszych spraw. – odezwała się. – Panie Ministrze, to pana asystentka. Jak zapewne pan wie – panna Hermiona Granger.
Pan „Minister” uniósł wysoko brwi, po czym powiedział:
- Jeszcze panna? Jednak nie doceniałem Wesleya. Może ma trochę rozumu i pozostawił sobie szansę ucieczki? 
Wybuchł donośnym śmiechem, a chwilę później dołączyła się do niego Sapienta. Hermiona zdecydowała się tego nie skomentować. Nie dała im tej satysfakcji. Ze stoickim spokojem podeszła do skórzanej kanapy i usiadła na niej, zakładając nogę na nogę. Po pewnym czasie ich śmiech przekształcił się w chichot, aż w końcu umilkli.
- Skończyliście? – spytała chłodno.
- Owszem – odpowiedział Malfoy. – Ale chwila. Czegoś nie zrozumiałem. TY masz być moją asystentką? – spojrzał z przerażeniem na Hermionę.
- Owszem, panie Ministrze – odpowiedziała Hermiona patrząc na niego z pogardą, po czym przeniosła wzrok na Sapientę. – Ty. Musimy porozmawiać. Teraz.
Hermiona wskazała na drzwi, a Sapienta, o dziwo, posłusznie wyszła razem z nią z gabinetu, zostawiając Malfoy’a samego. Dziewczyna miała wielką ochotę trzasnąć drzwiami, jednak w ostatniej chwili się pohamowała. Wiedziała, że tak dziecinne zachowania tylko pogorszyłyby całą sytuację.
Brunetka oparła dłonie na biodrach i spojrzała z wyrzutem na swoją lekko siwą przełożoną.
- Wiedziałaś o tym? – spytała.
Sapienta sięgnęła do swojego idealnego koka, jak gdyby chciała go poprawić i od niechcenia powiedziała:
- Ja? Skądże.
- Czyżby? – Hermiona groźnie zmrużyła oczy.
Kobieta westchnęła ciężko.
- Posłuchaj, jeśli bym ci powiedziała, to nigdy nie zgodziłabyś się na tę posadę.
- Masz rację. Nie zgodziłabym się.
- Ale to dla ciebie wielka szansa! – podeszła do niej i położyła jej rękę na ramieniu. – Hermiono, może jeszcze tego nie rozumiesz, ale gdy będziesz w moim wieku... Zobaczysz, że będziesz żałowała wielu rzeczy, których nie zrobiłaś, przez idiotyczne uprzedzenia.
- Idiotyczne uprzedzenia!? Sapiento, on był śmierciożercą! – syknęła. – Sługą Sama – Wiesz - Kogo!
Sapienta popatrzyła jej prosto w oczy.
- Przestań. To przeszłość. Czas zamknąć tamten rozdział i rozpocząć nowy. Lepszy. – wcisnęła jej teczkę, którą trzymała w rękach. – Masz i zawalcz o swoją przyszłość, tak, żebyś niczego nie żałowała.
Odeszła od niej, a gdy weszła do windy odwróciła się i powiedziała:
- Tylko nie zdemolujcie gabinetu.

 Hermiona stała jeszcze przez chwilę, niedowierzając słowom Sapienty. Ona sugerowała jej pogodzenie się z Malfoyem. Nie, ona wręcz kazała jej to zrobić. Przecież to niedorzeczne. I ten jej ton. To wszystko brzmiało tak patetycznie. Zawalczyć o swoją przyszłość? Z Malfoy’em? Nie, dziękuję bardzo. Tylko, że ona nazywa się Hermiona Granger. Jest najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw i nie da satysfakcji zwycięstwa takiej osobie, jak Draco Malfoy. Wzięła głęboki wdech i ściskając otrzymaną teczkę, weszła do gabinetu, by zmierzyć się ze swoim wrogiem. A raczej przełożonym. 
Blondyn siedział na fotelu za biurkiem i przeglądał jakieś dokumenty. Jego blond włosy były w lekkim nieładzie, a oczy zdawały się być podkrążone. Szara marynarka leżała na sofie i teraz był w samej białej koszuli oraz zielonym krawacie. Gdy zauważył, że ktoś otworzył drzwi, podniósł wzrok i uśmiechnął się, spotrzegając, że to jego asystenka.
- Panno Granger, chyba czas wziąć się do pracy, nieprawdaż? – spytał, ze szczególnym naciskiem na słowo „panno”. – Jako, że zmarnowaliśmy sporo czasu na nieproduktywną konwersację... Jaki jest nasz plan na dziś?
Prychnęła. „Nasz?’’ Chyba nie myśli, że będzie z nim grzecznie współpracować. Podeszła do biurka i rzuciła na nie teczkę, spoglądając przy tym na niego lekceważąco.
- Proszę. Oto TWÓJ plan na dziś.
Uśmiech na twarzy Malfoya w jednej chwili zniknął, przez co Hermiona nieco się przestraszyła. Oparł głowę na łokciach i spojrzał na nią z powagą.
- O ile dobrze wiem, to jesteś moją pracownicą. Proszę zwracać się do mnie „panie Ministrze”. Każde niestosowne zachowania będą karane. W ostateczności stracisz stanowisko. A tego chyba nie chcesz, prawda? – powiedział spokojnie.
Hermiona nachyliła się nad biurkiem. Nie ma najmniejszego zamiaru być jego służącą. Co to, to nie.
- Wiesz czego chcę? - szepnęła. – Żebyś raz na zawsze zniknął z mojego życia. Żebyś gnił w Azkabanie razem z innymi śmierciożercami.
Na te słowa Malfoy wstał z fotela i przybrał podobną postawę, po czym przybliżył swoje usta do jej ucha.
- Jeszcze słowo, a dostaniesz naganę – powiedział.
Był tak blisko, że czuła na sobie jego oddech. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, lecz bynajmniej nie przyjemności. Niemal natychmiast się odsunęła.
- Tak będziesz wykorzystywał swoją władzę? – uniosła brwi.
- Jeśli będzie mnie pani do tego zmuszała, panno Granger – odpowiedział. – I po raz kolejny proszę, aby zwracała się pani do mnie z należytym szacunkiem.
Wzniosła oczy ku niebu.
- Panie Ministrze – zaczęła. – Sapienta przekazała mi tę teczkę, więc może powinniśmy sprawdzić co w niej jest?
Uśmiechnął się nieznacznie i w tym momencie Hermiona zrozumiała, że przegrała tę bitwę. To nie było sprawiedliwe. Miał nad nią dużą przewagę i jak widać, chętnie ją wykorzystywał. W każdym momencie mógł ją zwolnić, a na to nie chciała sobie pozwolić. Jeśli ktoś ma tu zrezygnować, to na pewno nie ona.
Usiadła przy biurku i przysunęła do siebie teczkę. Otworzyła ją i wyciągnęła z niej arkusze, po czym zaczęła je przeglądać. Okazało się, że to poczta do nowego Ministra. Większość z nich były to gratulacje oraz zaproszenia na przyjęcia. 
Śmieszne, pomyślała. Przecież ci ludzie nawet nie wiedzą kto nim został, a w listach gorąco zapewniają, że to idealne stanowisko dla niego. Trochę się zdziwią, zaśmiała się na głos.
- Znalazłaś tam coś śmiesznego? – spytał Malfoy.
- Nie, nic – opanowała się. – Proszę, to poczta do pana, panie Ministrze.
Podała mu plik kartek, a on szybko je przejrzał.
- Tak... To sobie odpuścimy, to też... – wymamrotał pod nosem. – O, to może być ciekawe. Hmm. Z osobą towarzyszącą.
Tak, tak. Będzie mógł sobie zabrać jakąś Parkinson, pomyślała z goryczą. A ona bardzo chętnie będzie odgrywać rolę seksownej dziewczyny Ministra Magii. Chociaż z tą twarzą mopsa... Raczej będzie ciężko. Z zamyśleń wyrwał ją zdenerwowany głos.
- Słuchasz mnie? – warknął.
Zreflektowała się, że nie usłyszała jego wypowiedzi i cicho powiedziała:
- Przepraszam. Zamyśliłam się. O czym pan mówił?
Blondyn przewrócił oczami i podsunął jej pod nos jedno z zaproszeń.
- Mówiłem, że musimy pójść na ten bankiet.
- Oczywiście... – zaczęła. – Chwila, jak to musimy? Pan musi, jeśli już.
- Granger, farbujesz się i nic mi nie powiedziałaś, czy po prostu jesteś taka głupia!? 
Popatrzyła na niego zdezorientowana. Po jaką cholerę ma się szlajać z nim po jakichś elitarnych przyjęciach? To kompletnie nie jej środowisko, nie pasowałaby tam.
Malfoy westchnął głęboko, wniósł oczy ku niebu i dopiero po odstawieniu tego całego teatrzyku się odezwał.
- Od razu widać, że jesteś szlamą – powiedział i szybko podniósł palec do góry, by uciszyć jej protesty - Nie masz bladego pojęcia, jak ważne w świecie czarodziejów są tego typu spotkania. Podnoszą twoją rangę. Masz wtedy jakieś znaczenie.
- Ale przecież jesteś Ministrem Magii. Ty masz duże znaczenie.
Zaczął się śmiać, a ona nie miała pojęcia dlaczego.
- Oj, Granger. Będzie z tobą ciężej niż myślałem – wykrztusił pomiędzy salwami śmiechu. – Okej. Wytłumaczę ci. Nawet Minister Magii musi pracować na swoją pozycję. Inaczej stanie się takim popychadłem, jakim był Knot. Rozumiesz teraz?
Hermiona zmrużyła brwi. Zrozumiała powód bywania na takich przyjęciach. Tylko wciąż pozostawała jedna kwestia.
-  No tak... – zaczęła. -  Ale po co ja jestem ci tam potrzebna? 
Blondyn ułożył się wygodnie na fotelu, zaplatając ręce za głową. 
- Pracujemy razem, a ten bankiet, to jak już wiesz, spotkanie biznesowe. Potraktuj go jako część swoich obowiązków.
- Od kiedy bankiety są obowiązkami? – uniosła sceptycznie brwi.
- Od kiedy zostałaś asystentką samego Ministra Magii – odpowiedział szybko. – A należy dodać, że zostałem nim ja, Draco Malfoy.
- A to ma jakieś znaczenie? – prychnęła.
Uśmiechnął się.
- Owszem.

Reszta przedpołudnia minęła im na dalszym przeglądaniu poczty. Było bardzo wiele gratulacji i zaproszeń, lecz trafił się jeden list zaadresowany do „Draco Malfoy’a”, a nie jak poprzednie do „Ministra Magii”. Pierwsza w rękach miała go Hermiona, jako, że zwrócił jej uwagę czarny kolor koperty. Miała wielką chęć go otworzyć, jednak gdy tylko Malfoy go zauważył, szybko wyrwał jej list i schował go do tylnej kieszeni spodni. Zdziwiła się, ale nic nie powiedziała. I tak pewnie nic by jej nie powiedział.
Gdy skończyli porządkować pocztę, dochodziła już pierwsza. Minister zadecydował przerwę na obiad i po chwili Hermiona z uśmiechem na ustach skierowała się do gabinetu Rona. Miała nadzieję, że nie był na żadnej akcji. Nie mogła się doczekać, kiedy powie mu kto został Ministrem. Była bardzo ciekawa jego reakcji. Zaśmiała się na samą myśl. To będzie ciekawe popołudnie, pomyślała.



3 komentarze:

  1. Sama jestem ciekawa jak Ron zareaguje :) Piszesz świetne opowiadania, chciałabym żebyś informowała mnie o nowych rozdziałach :) Ja piszę opowiadania o TVD zapraszam do mnie http://destiny-love-vampires.blogspot.com/ bedę bardzo wdzięczna jak wyrazisz swoją opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no :) Robi się coraz ciekawiej :) Dobrze, że Hermiona "całkiem nie zmiękła" przed nową osłoną Dracona Malfoya. Lubię, kiedy w grę wchodzą uprzedzenia jeszcze z czasów nauki w Hogwarcie. Wszystko, co się na nowo naradza, te przekomarzania. To ma swój urok :)
    Draco jak zwykle wyniosły i arystokratyczny, choć nie powiem, w Twoim opowiadaniu pierwsze co mi przyszło namyślt to fakt, że on jest po prostu zabawny :) Dobrze jest go takim zobaczyć, bo jako dzieciak, syn Lucjusza, rzadko kiedy pokazywał tą "lepszą" stronę.
    Wspólny bankiet? Asystentka i Minister Magii? Na miejscu Rity od razu zrobiłabym z tego wielką sensację na cały czarodziejski świat! W dodatku zwarzywszy na fakt, że Draco wybiera się tam ze swoją znienawidzoną "szlamą". Będzie się działo! :D
    No i końcówka. Nie wydaje mi się, żeby Ron był zadowolony z takiego obrotu spraw. On zawsze żywił do Malfoya wiadome "uczucia" i nie wydaje mi się, by kiedykolwiek to się zmieniło. Zawsze będzie się do niego odnosił z rezerwą. Nie zdziwiłabym się gdyby zrobił Hermionie z tego powodu awanturę, a tym bardziej kazał jej natychmiast zrezygnować z pracy.

    Tworzy się coś naprawdę ciekawego! Nie mogę się doczekać kolejnych części :)
    Pozdrawiam! :)
    [dirty-and-clean]

    P.S. Przepraszam, że z takim opóźnieniem, ale po świętach wpadłam w taki wir zajęć, że do tej pory z niektórymi rzeczami nie mogę się uporać ;/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział, potyczki Dracona i Hermiony przezabawne ;)
    Trochę nie pasowało mi jak Draco nazwał ją od szlamy... Najwidoczniej to dziecinne zachowanie i uprzedzenia ma nadal w krwi...

    Lecę na swojej Błyskawicy do kolejnego rozdziału ;)

    Pozdrawiam!

    ~ Pure - Blood Princess

    OdpowiedzUsuń